I love you, Meg

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 7


-Meg -lekko ją szturchnąłem. Zero reakcji.
Stała cała blada I wpatrywała się w kartkę.
-Meg, cholera! -warknąłem, myślałem, że robi sobie ze mnie jaja.
-dłużej się nie dało? -usłyszałem za sobą głos Stewa.
Nie odpowiedziałem mu tylko wpatrywałem się dalej w Meg.
-Meg -Stew przystanął I spojrzał na nią -co się stało?
-nie wiem -wzruszyłem ramionami.
Stew podszedł do nas. Spojrzał na róże I wyrwał kartkę z rąk osłupiałej Meg.
-cholera! -warknął -zabierz ją do matki!
-Stew, co się dzieje? -zapytałem
-zabierz ją do matki -odparł I zgniótł kartkę w dłoni.
Wyciągnął telefon.
-Alicjo, jadą do ciebie -zamilkł I przetarł oczy -Nathan -mruknął -oczywiście.
Rozłączył się i spojrzał na mnie.
-czeka na was, jedź -wymruczał i wyszedł.
Spojrzałem na Meg. Dalej stała i wpatrywała się w swoje dłonie.
Gdzie się podziała ta kobieta, która mnie rano przywitała?
Musiałem ją jakoś przetransportować . Podszedłem do niej i lekko ją pociągnąłem za rękę.
Spojrzała na mnie przerażona. Nigdy nie ruszał mnie wzrok ludzi na wojnie. Stacjonowałem w wielu miejscach, ale zdawało mi się, że byłem odporny.
Może byłem odporny TAM, ale tu jej przerażony wzrok ukuł mnie w samo serce. Pociągnąłem ją mocniej w swoją stronę. Wpadła mi prosto w ramiona. Nie byłem na to przygotowany. Zesztywniałem i mechanicznie otoczyłem ją ramionami.
Nie rozumiałem nic z tego, ale jedno było pewne PRZEPADŁEM.
*
W drodze do domu jej matki, praktycznie leżała na tylnej kanapie. Była skulona.
Byłem zły, bo nikt mi nie chciał powiedzieć co się dzieje. Jak mam chronić to dziecko, skoro nie wiem przed czym mam ją chronić.
*
Ledwo podjechaliśmy pod dom państwa Tess, a za drzwi wyskoczyła zdenerwowana starsza wersja Meg.
-Pani... -zacząłem
-gdzie ona jest?! -zapytała praktycznie krzycząc
-tu -wskazałem palcem . Wiem, że to nie ładnie, ale byłem tak zdezorientowany, że nie wiedziałem co mam zrobić i co powiedzieć.
-wnieś ją do środka -rozkazała.
Zrobiłem co kazała. Wniosłem Meg do domu. Ona wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi. Moje ciało zareagowało szybko. Całe się spięło i miły dreszcz przechodził przez nie za każdym razem kiedy jej ciepły oddech owijał moją szyję.
Mogłem ją tak trzymać. Było mi tak przyjemnie. Nigdy się tak nie czułem jak teraz, niosąc tą obcą kobietę w ramionach.
-połóż ją tu -rzuciła, a ja próbowałem otrząsnąć się z tego uczucia, które owładnęło moim ciałem -teraz możesz już iść.
-ja.... -wyjąkałem
-możesz już iść -odparła trochę ostrzej
Ona chyba sobie żartuje! Przecież nie mogłem jej teraz takiej zostawić!
-żartuje sobie Pani
-nie. Stew powinien być tu zaraz -odparła
Stałem i patrzałem na nią oszołomiony.
-idź już -odparła zła -Sebastian powinien cię trochę lepiej wyszkolić -wycedził przez zęby
-nie pracuję dla Stewa -mruknąłem
-mamo -usłyszałem cieniutki głos.
Kobieta spojrzała na mnie i wypchała mnie za drzwi.
-do widzenia Panu
Stałem osłupiały. Nie minął nawet jeden dzień, a mnie kolejna kobieta wywala za drzwi.
Jednak najbardziej zastanawiało mnie zachowanie Meg.
-Boże, co jej się stało? -krzyknąłem do siebie
Musiałem zadzwonić do Bena i sprawdzić czy ma już jakieś informacje.
To wszystko musiało mieć związek z jakimś Nathanem.
-Ben -rzuciłem do telefonu
-Witaj, Lu -odparł
-masz coś ?-zapytałem
-oj, kochaniutki. Miałem właśnie do ciebie dzwonić -odparł
-Ben
-to co mam dla ciebie musi być popite piwem
-Ben
-mówię poważnie. Spotkajmy się wieczorem, tam gdzie zawsze -odparł
-Ben...
-Lu, to co mam ci do przekazania, nie jest miłe
-dobrze -jęknąłem i rozłączyłem się.
Wsiadłem do auta i oparłem głowę o kierownicę. Naprawdę się martwiłem.
Ta kobieta wywoływała we mnie takie uczucia naraz o których nie miałem nawet zielonego pojęcia, a przecież znaliśmy się od paru godzin!
Przepadłem z chwilą, kiedy weszła d biura i wystawiła mnie za drzwi.
Bądźmy poważni, przecież nawet nie była tak piękna jak Daga, ale jednym spojrzeniem złapała mnie za serce i ścisnęła.
Chciałem teraz leżeć obok niej, a nawet robić jej za podnóżek.
Boże chciałem robić wszystko, byłe być teraz tam z nią.
Na samo wspomnienie jej w takim stanie i wszystko skręciło mi się w środku. Zacisnąłem dłonie na kierownicy.


Musiałem się dowiedzieć co doprowadziło ją do takiego stanu. Za wszelką cenę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz