I love you, Meg

środa, 7 października 2015

Rozdział 13



Byłem tak zmęczony, miałem ochotę umrzeć!
Po wyjściu z komisariatu nawet nie opłacało mi się kłaść. Wziąłem tylko prysznic i nałożyłem czyste ciuchy.
Stew obiecał mi, że pójdzie popilnować Meg w czasie rannego biegania. Miałem ochotę za to całować go po stopach.
Po wejściu do apartamentu Meg, ogarnęło mnie znużenie. Położyłem się na ławce, która znalazła się dziwnym trapem tuż pod drzwiami mojego gabinetu.
-na pięć minut -mruknąłem do siebie i zamknąłem oczy. Mimo, że ławka była niewygodna moje oczy się zamknęły i odpłynąłem.
Obudziło mnie mocne uderzenie w wyniku czego wylądowałem na ziemi. Otworzyłem oczy i spojrzałem na góry. Nade mną stała Meg. Wpatrywała się we mnie z irytacją.
W tym momencie tak cholernie ją kochałem.
-czego? -zapytałem podnosząc się
-wychodzimy -odparła uśmiechając się.
-gdzie?
-do Zoo
Miałem ochotę się roześmiać. To była najgłupsza rzecz jaką usłyszałem od początku dnia, a nie powiem usłyszałem dziś dużo bajek.
-żartujesz -mruknąłem i stanąłem przed nią. Dzieliły nas milimetry, nasze nosy praktycznie się stykały. Czułem jej oddech na swoich ustach. Miałem ochotę nachylić się jeszcze kawałek i złączyć nasze usta.
-nie -rzuciła i odeszła -szybko
Wziąłem marynarkę z ławki i ruszyłem za swoją królową. Byłem tak podniecony, że każdy ruch wywoływał cichy jęk. Nawet nie wiem jakim cudem wsiadłem za kierownicę.
*
Czułem się jak małe dziecko. Zwiedzanie Zoo, nie było z moich wymarzonych wycieczek. Chyba wolałbym pozwiedzać cmentarz.
Byłem tak zagłębiony w swoich myślach, że nie zauważyłem kiedy Meg się oddaliła. Omiotłem wzrokiem cały teren w około siebie. Nigdzie jej nie było. Jakby nie fakt, że często znajdowałem się w takiej sytuacji, pewnie zacząłbym panikować.
Wziąłem kilka głębszych oddechów i ruszyłem przed siebie.
Obszedłem chyba z trzy razy cały teren Zoo dookoła. Wtedy zaczęła ogarniać mnie panika.
Cholera! Jeśli Nathan zechciał ją dopaść, to zapewne już nie żyła.
Przechodziłem obok jednego z barów, kiedy usłyszałem jej śmiech. Siedział obok jakiegoś kolesia. Ogarnęła mnie złość. Jeśli mógłbym ją zabić, to zapewniam... nawet bym się nie zawahał.
Podszedłem do dobrze bawiącej się dziewczyny i zmierzyłem ją wzrokiem. Koleś, który siedział obok mnie spojrzał na mnie z przerażeniem. O tak bój się! Zabiję ciebie też!
-o jesteś już -Meg posłała mi uroczy uśmieszek
-słuchaj, idiotko -syknąłem łapiąc ją za rękę
Facet obok wstał automatycznie. Zmierzyłem go wzrokiem. Jeśli miał choć trochę oleju w głowie, nie będzie wchodził ze mną w złe interakcje.
-Bartek -szepnęła Meg
-idziemy -rzuciłem i zacząłem ją ciągnąć za sobą.
-Waldek... widzimy się później -krzyknęła do faceta z którym siedziała.
-nie widzisz się z nikim -uśmiechnąłem się do niej.
*
to chyba była najdłuższa podróż w moim życiu. Meg patrzała na mnie ciągle zła. Ale co ja miałem zrobić? Byłem tak na nią zły.
-przepraszam -rzuciłem, otwierając jej drzwi od auta.
-nie trudź się -mruknęła.
Weszła szybko do windy i za nim do niej dobiegłem, metalowe drzwi się zasunęły. Mogłem zatrzymać windę, ale chciałem dać jej trochę wolności.
Wjechałem na górę windą ekspresową. Za nim drzwi windy, którą jechała Mego otworzyły się, ja stałem przed nimi.
Była wręczy nie zadowolona, kiedy mnie ujrzała.
*
przez okrągły tydzień miałem spokój. Meg dziwnie, była grzeczna. Słuchała wszystkiego co do niej mówiłem. Zastanawiał mnie tylko fakt, gdzie jest haczyk w tym wszystkim.
Daga, także nie robiła żadnych wybryków i wszystko szło ku dobremu. Na moje szczęście, przyjęli ją do ośrodka leczenia uzależnień. Wszystko szło ku dobremu, przynajmniej tak mi się wydawało.
-idziemy na zakupy -uśmiechnęła się Meg.
Jeśli bym powiedział, że jestem zadowolony to bym skłamał.
-idziemy -odparłem
Meg wybrała dość maleńki sklepik.
-Meg, dawno cię nie widzieliśmy -krzyknęła ekspedientka jak tylko przekroczyliśmy próg sklepu.
-Jana -Meg uściskała starszą kobietę.
-przystojniaku -kobieta uśmiechnęła się do mnie -usiądź tu
Usiadłem na białej kanapie na wprost przebieralni. Meg przymierzała chyba tysiące sukienek. Jedne więcej zakrywały, inne mniej. Po pół godzinie miałem dość. Meg miała właśnie przymierzać bardzo kusą sukienkę. Podszedłem do przebieralni i jakby nic odsłoniłem kotarę. Nie obchodziło mnie to, czy będzie stała tam naga czy jak. Jednak zdziwiło mnie to co tam zobaczyłem, a raczej tego co nie zobaczyłem. Ona po prostu się rozpłynęła.
Przejrzałem wszystkie przebieralnie i zagotowałem się. Nie wiem jakim cudem się ulotniła, ale tym razem pożałuje, że zrobiła mi coś takiego.
Sprawdziłem wszystkie nagrania z kamer i przesłuchałem taksówkarza, który ją wiózł. Zajęło mi to niecałą godzinę.
Królowa siedział w kawiarni z Antylią. Piły kawę jakby nigdy nic.
Podszedłem do ich stolika i uderzyłem w niego dłońmi.
-zdałeś -Meg obdarowała mnie uśmiechem -poprzedni ochroniarz nie mógł mnie znaleźć.
-przegięłaś -rzuciłem -ty też -wskazałem na Antylię
-ja? -zapytała -Meg, nie powiedziałaś mu?!

Wyprowadziłem z kawiarni moją towarzyszkę. Wrzuciłem ja do auta i zatrzasnąłem drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz