Rozdział 18
Nie mam pojęcia ile tak staliśmy.
Było mi tak dobrze, że mogłabym stać
tak wieczność. Nie widziałam go tyle czasu.
-Bartek -wyszeptałam -nawet nie wiesz
jak okropnie się czuję -wypowiedziałam w jego pierś -to było
okropne, przez te dwa tygodnie nie mogłam sobie ciebie przypomnieć!
-zaszlochałam
-Meg, to nie twoja wina -wyszeptał
-żadnego, ale...
Załapał za moją brodę i pociągnął
ją do góry. Zmusił mnie tym, abym na niego spojrzała. Miał w
oczach łzy, tego się nie spodziewałam.
-najważniejsze, ze już wszystko
pamiętasz -powiedział -i teraz wreszcie możemy być razem -oparł
swoje czoło o moje i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego
uśmiech, ale nagle przypominała mi się Dagmara.
-a co z Dagmarą? -zapytałam
-o nią się nie martw. Wysłałem ją
ponownie do ośrodka i zapowiedziałem, że jeżeli wypisze się na
własne żądanie, albo wróci i zacznie znowu ćpać, będzie
musiała się wyprowadzić od mojej matki i nikt jej więcej nie
pomoże -odparł z uśmiechem.
-dobrze, że my mamy gdzie mieszkać
-odparłam
-to na pewno -uśmiechnął się
-to kiedy się do mnie wprowadzisz
-zapytałam przejeżdżając dłonią po jego klatce piersiowej.
-ej... nie będę mieszkał w twoim
apartamencie. Tyle lat tam przebywałem, że nawet nie ma szans
pobawić się w chowanego -roześmiał się
-to niby gdzie będziemy mieszkać?
-zapytałam zdziwiona
-u mnie. Mam przecież mieszkanie.
-mówisz o tym jednym czerwonym pokoju?
-teraz to ja się roześmiałam -jak my niby się tam pomieścimy?
-och.. pani wygodnicka! Damy jakoś
radę kochanie -odparł
-no jak damy radę? A jak pojawią się
dzieci, to jak my się pomieścimy? -zapytałam
-dzieci? -zapytał przyciągając mnie
mocniej do siebie.
I wtedy dotarła do mnie waga
wypowiedzianych przeze mnie słów. Miałam ochotę zapaść się pod
ziemię. Nawet nie rozmawialiśmy o ślubie, a ja już wypaliłam o
dzieciach. Musiał mnie wziąć teraz za jakąś idiotkę.
Dziwiłam się, że nie uciekł jeszcze
z krzykiem. „Boże, Meg idiotko! -wykrzyknęłam sama do siebie w
myślach”
-przepraszam, zagalopowałam się.
Zapomnij o tym -powiedziałam, chcąc rozprostować sytuację.
-zapomnieć? -zapytał -chyba śnisz.
Właśnie to sobie zapamiętam i w odpowiednim momencie wykorzystam.
-Bartek, ja..
-albo nie, zacznijmy już teraz -mówiąc
to uniósł mnie do góry -będziemy naszemu pierworodnemu opowiadać,
że zostało spłodzone w łazience pokoju gościnnego jego babci.
-nie rozśmieszaj mnie -powiedziałam
-rozśmieszam? -zapytał zdziwiony -od
samego wejścia mam ochotę zacałować cię na śmierć, głupia
kobieto.
-tak? Ale jesteś tu już z pół
godziny, a twoje usta nawet nie dotknęły milimetra mojej skóry.
-zaraz to zmienimy -wyszeptał wpijając
swoje usta w moje. To był dość inny pocałunek, niż te którymi
mnie ostatnio obdarzał. To mi się bardziej podobało.
-a co do mieszkania -powiedział
odrywając się ode mnie -tego czerwonego pokoju nie używam, ale
oprócz niego są trzy sypialnie, kuchnia, łazienka, garderoba...
-zaczął wymieniać.
-słucham? -zapytałam -miałeś tam
sypialnie i nawet mnie do niej nie zaprosiłeś?! -udałam oburzona.
-to też nadrobimy -wyszeptał -kocham
cię, Meg...
***********
głosujemy !!!!!! do 9 lipca
*
*
Call me: Julia nie zapomnijcie o moim nowym opowiadaniu
********
jeszcze został tylko epilog i koniec :(
Ale od 16 lipca startuje z 2 częścią "Meg" :D
Opowiadanie bd zamieszczane tu, więc jakoś blisko 16 lipca zmienię nazwę blogu :)
*
O jejku jakie to kochane *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały ewentualnie na druga cześć ;3