I love you, Meg

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 18



Rozdział 18

Nie mam pojęcia ile tak staliśmy.
Było mi tak dobrze, że mogłabym stać tak wieczność. Nie widziałam go tyle czasu.
-Bartek -wyszeptałam -nawet nie wiesz jak okropnie się czuję -wypowiedziałam w jego pierś -to było okropne, przez te dwa tygodnie nie mogłam sobie ciebie przypomnieć! -zaszlochałam
-Meg, to nie twoja wina -wyszeptał
-żadnego, ale...
Załapał za moją brodę i pociągnął ją do góry. Zmusił mnie tym, abym na niego spojrzała. Miał w oczach łzy, tego się nie spodziewałam.
-najważniejsze, ze już wszystko pamiętasz -powiedział -i teraz wreszcie możemy być razem -oparł swoje czoło o moje i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego uśmiech, ale nagle przypominała mi się Dagmara.
-a co z Dagmarą? -zapytałam
-o nią się nie martw. Wysłałem ją ponownie do ośrodka i zapowiedziałem, że jeżeli wypisze się na własne żądanie, albo wróci i zacznie znowu ćpać, będzie musiała się wyprowadzić od mojej matki i nikt jej więcej nie pomoże -odparł z uśmiechem.
-dobrze, że my mamy gdzie mieszkać -odparłam
-to na pewno -uśmiechnął się
-to kiedy się do mnie wprowadzisz -zapytałam przejeżdżając dłonią po jego klatce piersiowej.
-ej... nie będę mieszkał w twoim apartamencie. Tyle lat tam przebywałem, że nawet nie ma szans pobawić się w chowanego -roześmiał się
-to niby gdzie będziemy mieszkać? -zapytałam zdziwiona
-u mnie. Mam przecież mieszkanie.
-mówisz o tym jednym czerwonym pokoju? -teraz to ja się roześmiałam -jak my niby się tam pomieścimy?
-och.. pani wygodnicka! Damy jakoś radę kochanie -odparł
-no jak damy radę? A jak pojawią się dzieci, to jak my się pomieścimy? -zapytałam
-dzieci? -zapytał przyciągając mnie mocniej do siebie.
I wtedy dotarła do mnie waga wypowiedzianych przeze mnie słów. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nawet nie rozmawialiśmy o ślubie, a ja już wypaliłam o dzieciach. Musiał mnie wziąć teraz za jakąś idiotkę.
Dziwiłam się, że nie uciekł jeszcze z krzykiem. „Boże, Meg idiotko! -wykrzyknęłam sama do siebie w myślach”
-przepraszam, zagalopowałam się. Zapomnij o tym -powiedziałam, chcąc rozprostować sytuację.
-zapomnieć? -zapytał -chyba śnisz. Właśnie to sobie zapamiętam i w odpowiednim momencie wykorzystam.
-Bartek, ja..
-albo nie, zacznijmy już teraz -mówiąc to uniósł mnie do góry -będziemy naszemu pierworodnemu opowiadać, że zostało spłodzone w łazience pokoju gościnnego jego babci.
-nie rozśmieszaj mnie -powiedziałam
-rozśmieszam? -zapytał zdziwiony -od samego wejścia mam ochotę zacałować cię na śmierć, głupia kobieto.
-tak? Ale jesteś tu już z pół godziny, a twoje usta nawet nie dotknęły milimetra mojej skóry.
-zaraz to zmienimy -wyszeptał wpijając swoje usta w moje. To był dość inny pocałunek, niż te którymi mnie ostatnio obdarzał. To mi się bardziej podobało.
-a co do mieszkania -powiedział odrywając się ode mnie -tego czerwonego pokoju nie używam, ale oprócz niego są trzy sypialnie, kuchnia, łazienka, garderoba... -zaczął wymieniać.
-słucham? -zapytałam -miałeś tam sypialnie i nawet mnie do niej nie zaprosiłeś?! -udałam oburzona.

-to też nadrobimy -wyszeptał -kocham cię, Meg...


***********
głosujemy !!!!!! do 9 lipca

*

*
Call me: Julia nie zapomnijcie o moim nowym opowiadaniu

********
jeszcze został tylko epilog i koniec :(
Ale od 16 lipca startuje z 2 częścią "Meg" :D
Opowiadanie bd zamieszczane tu, więc jakoś blisko 16 lipca zmienię nazwę blogu :)

*

1 komentarz:

  1. O jejku jakie to kochane *.*
    Czekam na kolejne rozdziały ewentualnie na druga cześć ;3

    OdpowiedzUsuń