I love you, Meg

wtorek, 23 czerwca 2015

Rozdział 9



Rozdział 9


Wstałam rano w dobrym humorze, mogłam przenosić góry i rąbać drewno.
Szybko zjadłam śniadanie i ruszyłam do pracy. To będzie dobry dzień... to musi być najcudowniejszy dzień. Wtedy zobaczyłam siedzącego za moim biurkiem Bartka. Wiedziałam, że już skończył się mój dobry dzień.
-co moja siostra tu robi? -zapytał
-też bardzo się cieszę, że cię widzę -odparłam.
-pytałem co moja siostra tu robi -ponowił pytanie, gdy nie uzyskał odpowiedzi podszedł do mnie. Stanął tak blisko, że stykaliśmy się nosami. Oparł czoło o moją głowę.
-pytałem o coś...
-pracuje -wyszeptałam
-nie możesz dać sobie spokoju? -zapytał
-z czym? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Bartek spojrzał na mnie i przymrużył oczy, później jakby nigdy nic dotknął serduszka wiszącego między moimi piersiami. Miałam wrażenie, że przestałam oddychać.
Ciepło jego palców rozgrzało całe moje ciało. Gdzieś w podbrzuszu poczułam palący ogień.
Myślałam, że jeśli on nie zabierze swoich palców z mojego ciała to spłonę od środka.
On jednak nie miał zamiaru tego zrobić, zrobiłam dwa kroki do tyłu, co spowodowało, że uwolniłam się od jego dotyku. Spojrzał na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
-po co przyszedłeś? -zapytałam wreszcie
-porozmawiać -odparł
-doprawdy? -zapytałam składając ręce na piersi.
-Stew poprosił mnie o pomoc -dodał.
Otworzyłam szeroko usta, ale nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku.
-musiał, gdzieś dziś wyjść, a nie było nikogo kto by go zastąpił.
-i ty masz dziś chodzić za mną? -zapytałam
-nie za tobą, a z tobą -odparł z uśmiechem.
-wyjdź -rzuciłam szybko. Nie podobało mi się jednak to, że się nie odzywał.
-słucham? -zapytał
-masz stąd wyjść -powtórzyłam
-nie rozumiem...
-masz się stąd wynosić. Tam są drzwi -wskazałam ręką drzwi
-wyrzucasz mnie? -zapytał z uśmiechem
-ja? -zapytałam z miną niewiniątka -nie, ale to jest moje biuro, więc mas stąd wyjść.
-mam cię pilnować, więc...
-więc możesz mnie pilnować za drzwiami -otworzyłam drzwi i pokazałam mu, że ma wyjść.
*
Nie mogłam się skupić na pracy wiedząc, że gdzieś tam za drzwiami jest Bartek.
Będę miała do pogadania z Sebastianem co do wyręczania się Bartkiem. Wszystko dziś szło tak jak nie powinno.
Internet padł w biurze, wszystko poszło w cholerę. Mila była smutna, bo Bartek łaził za nią i marudził.
A ja musiałam przyjąć do wiadomości, że Pan Bartosz będzie wszędzie za mną łaził.
10 minut przed zamknięciem pojawił się w moim biurze z kanapką w ręku. Mój żołądek dał mi do zrozumienia, że dziś nic jeszcze nie jadłam.
-chcesz umrzeć z głodu? -zapytał mnie
-oczywiście, przynajmniej nie będziesz musiała cie widzieć -powiedziałam pakując swoje rzeczy do torby.
-co z tobą, Meg? -zapytał uderzając w moje biurko pięścią.
-mogłabym o to samo ciebie zapytać -odparłam i wzięłam się za układanie dokumentów na biurku.
-chodzi ci o to co powiedziałem? -zapytał. Nie zareagowałam, nie miałam ochoty na dyskusje z nim.
Wzięłam swoją torebkę i ruszyłam do drzwi. Bartek złapał mnie za ramię, jego palce wbiły mi się w ramię. Poczułam lekki ból.
-Bartek to boli -powiedziałam
-ma boleć -odparł, a mnie o mało nie zabrakło powietrza. Wiele razy to słyszałam z pewnych ust.
Złapałam się ściany, obok której stałam. Wizja zemdlenia była bardzo bliska. Po tylu latach dalej tak samo reagowałam na wspomnienia...
-Meg, przepraszam... -delikatny głos przywrócił mnie do życia. Znowu zaczęłam oddychać -usiądź.

Posadził mnie na krześle, które stało obok. Bartek przykucnął obok mnie. Nasze spojrzenia się zetknęły. Nagle czas się zatrzymał, świat przestał istnieć. Był tylko on!!

***********
zapraszam również na:
http://www.wattpad.com/myworks/42181937-call-me-julia-hs

**********
Kontakt:
yasma@interia.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz