Rozdział 9
Wstałam
rano w dobrym humorze, mogłam przenosić góry i rąbać drewno.
Szybko
zjadłam śniadanie i ruszyłam do pracy. To będzie dobry dzień...
to musi być najcudowniejszy dzień. Wtedy zobaczyłam siedzącego za
moim biurkiem Bartka. Wiedziałam, że już skończył się mój
dobry dzień.
-co
moja siostra tu robi? -zapytał
-też
bardzo się cieszę, że cię widzę -odparłam.
-pytałem
co moja siostra tu robi -ponowił pytanie, gdy nie uzyskał
odpowiedzi podszedł do mnie. Stanął tak blisko, że stykaliśmy
się nosami. Oparł czoło o moją głowę.
-pytałem
o coś...
-pracuje
-wyszeptałam
-nie
możesz dać sobie spokoju? -zapytał
-z
czym? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Bartek
spojrzał na mnie i przymrużył oczy, później jakby nigdy nic
dotknął serduszka wiszącego między moimi piersiami. Miałam
wrażenie, że przestałam oddychać.
Ciepło
jego palców rozgrzało całe moje ciało. Gdzieś w podbrzuszu
poczułam palący ogień.
Myślałam,
że jeśli on nie zabierze swoich palców z mojego ciała to spłonę
od środka.
On
jednak nie miał zamiaru tego zrobić, zrobiłam dwa kroki do tyłu,
co spowodowało, że uwolniłam się od jego dotyku. Spojrzał na
mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
-po
co przyszedłeś? -zapytałam wreszcie
-porozmawiać
-odparł
-doprawdy?
-zapytałam składając ręce na piersi.
-Stew
poprosił mnie o pomoc -dodał.
Otworzyłam
szeroko usta, ale nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku.
-musiał,
gdzieś dziś wyjść, a nie było nikogo kto by go zastąpił.
-i
ty masz dziś chodzić za mną? -zapytałam
-nie
za tobą, a z tobą -odparł z uśmiechem.
-wyjdź
-rzuciłam szybko. Nie podobało mi się jednak to, że się nie
odzywał.
-słucham?
-zapytał
-masz
stąd wyjść -powtórzyłam
-nie
rozumiem...
-masz
się stąd wynosić. Tam są drzwi -wskazałam ręką drzwi
-wyrzucasz
mnie? -zapytał z uśmiechem
-ja?
-zapytałam z miną niewiniątka -nie, ale to jest moje biuro, więc
mas stąd wyjść.
-mam
cię pilnować, więc...
-więc
możesz mnie pilnować za drzwiami -otworzyłam drzwi i pokazałam
mu, że ma wyjść.
*
Nie
mogłam się skupić na pracy wiedząc, że gdzieś tam za drzwiami
jest Bartek.
Będę
miała do pogadania z Sebastianem co do wyręczania się Bartkiem.
Wszystko dziś szło tak jak nie powinno.
Internet
padł w biurze, wszystko poszło w cholerę. Mila była smutna, bo
Bartek łaził za nią i marudził.
A
ja musiałam przyjąć do wiadomości, że Pan Bartosz będzie
wszędzie za mną łaził.
10
minut przed zamknięciem pojawił się w moim biurze z kanapką w
ręku. Mój żołądek dał mi do zrozumienia, że dziś nic jeszcze
nie jadłam.
-chcesz
umrzeć z głodu? -zapytał mnie
-oczywiście,
przynajmniej nie będziesz musiała cie widzieć -powiedziałam
pakując swoje rzeczy do torby.
-co
z tobą, Meg? -zapytał uderzając w moje biurko pięścią.
-mogłabym
o to samo ciebie zapytać -odparłam i wzięłam się za układanie
dokumentów na biurku.
-chodzi
ci o to co powiedziałem? -zapytał. Nie zareagowałam, nie miałam
ochoty na dyskusje z nim.
Wzięłam
swoją torebkę i ruszyłam do drzwi. Bartek złapał mnie za ramię,
jego palce wbiły mi się w ramię. Poczułam lekki ból.
-Bartek
to boli -powiedziałam
-ma
boleć -odparł, a mnie o mało nie zabrakło powietrza. Wiele razy
to słyszałam z pewnych ust.
Złapałam
się ściany, obok której stałam. Wizja zemdlenia była bardzo
bliska. Po tylu latach dalej tak samo reagowałam na wspomnienia...
-Meg,
przepraszam... -delikatny głos przywrócił mnie do życia. Znowu
zaczęłam oddychać -usiądź.
Posadził
mnie na krześle, które stało obok. Bartek przykucnął obok mnie.
Nasze spojrzenia się zetknęły. Nagle czas się zatrzymał, świat
przestał istnieć. Był tylko on!!
***********
zapraszam również na:
http://www.wattpad.com/myworks/42181937-call-me-julia-hs
**********
Kontakt:
yasma@interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz