(Emilia, Mila)
Rozdział 8
-witam…
Pani to…??
-Była
szefowa Pana Bartosza -odpowiedziałam
-Pani
Meg tak ?? Ja jestem młodszą siostrą Bartosza -uśmiechnęła się.
Przypominała mi wszystkie moje koleżanki. One potrafiły się
cieszyć życiem. Ja już nie potrafiłam.
Zaproponowałam
jej podwiezienie, zgodziła się. Usta się jej nie zamykały,
głównie mówiła o Bartku. Jednak ani razu nie podało to co mnie
interesowało. Gdzie on teraz pracuje?? z zamyślenia wyrwały mnie
ostatnie jej słowa.
-…ciężko
teraz znaleźć prace. A jak się znajdzie to ciężko ją pogodzić
ze studiami. A chcę się odciąć od mamy i Bartka… -wiem, że nie
powinnam tego robić, ale cóż. Ja mogę. Wyciągnęłam wizytówkę
-przyjdź
jutro pod ten adres. Zobaczymy co możemy zrobić…
Mila,
zjawiła się z samego rana. Była trochę zdenerwowana., ale
współpraca z nią rozpoczęła się dobrze. Siostra Bartka była
inteligentna i szybko uczyła się nowych rzeczy. Najbardziej jednak
zaskoczyła mnie jej dobra znajomość języków. Biła na głowę
moją sekretarkę. Dlatego chciałam z niej zrobić moją osobistą
asystentką. Antylia patrzała na to spod byka. Nie odpuściła mi
oczywiście zgryźliwych komentarzy.
-Mila,
możesz do mnie przyjść? -nie musiałam długo czekać, aby
dziewczyna pokazała się w drzwiach. Uśmiechnęłam się na widok
jej notatnika w ręku. O tak, zawsze zwarta i gotowa -usiądź
-wskazałam jej miejsce.
-coś
zrobić? -zapytała
-nie,
nie... chciałabym z tobą porozmawiać -odparłam.
-chcę
mnie pani zwolnić? -zapytała zdenerwowana.
Otworzyłam
szeroko oczy. Nawet przez myśl mi nie przeszło takie coś. Miałam
ochotę się roześmiać, ale wiedziałam, że nie pora i czas.
-Milo,
oczywiście, że nie -powiedziałam i zobaczyłam jak z niej uchodzi
powietrze -jestem bardzo zadowolona z twojej pracy.
-bardzo
się cieszę proszę Pani.
-mów
mi po imieniu -stwierdziłam z uśmiechem
-ale...
-nie
ma żadnego ale. Jestem Meg -przerwałam i wpatrywałam się w
otwarte usta Mili. Gdy już dotarło do mnie, ze dziewczyna nic z
siebie nie wydusi dodałam -chciałabym, żebyś dziś towarzyszyła
mi na spotkaniu u mojej matki.
********
Wiedziałam,
że zrobiłam dobrze, że zabrałam ze sobą Mile, to był dobry
pomysł. Przy przyjaciółkach mojej rodzicielki zrobiła się
bardziej śmiała. A poza tym wszystkie były zajęte nią, więc
mogłam spokojnie porozmawiać z matką. Niezauważone udałyśmy się
do jej gabinetu.
-mamo
coś się stało? -zapytałam
-nie,
oczywiście, ze nie -wyszeptała.
-ale
chciałaś ze mną rozmawiać.
-chciałam
ci coś dać, kochanie. -spojrzała na mnie -chciałabym, żebyś to
nosiła i nie ściągała.
-co
to takiego? -zapytałam.
Mama
podeszłą do sejfu i wyciągnęła niebieskie pudełko. „Apart”.
Otworzyłam szeroko oczy.
-otwórz
-powiedziała podając mi pudełko. Z sercem w gardle otworzyłam je,
a moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z maleńkim serduszkiem.
Musiałam się bliżej przyjrzeć co jest na nim napisane.
-”B”?
-zapytałam zdziwiona. Mama otworzyła szeroko oczy, ale po chwili
się uśmiechnęła.
-chciałam,
żebyś miała pamiątkę po ojcu -po sowach matki zrobiło mi się
ciepło na sercu.
Spojrzałam
ponownie na pudełko i przejechałam palcem po serduszku.
-proszę,
nałóż to...
-dlaczego?
-zapytałam zdziwiona.
-bo
chciałabym, żebyś nosiła coś ode mnie i od taty... -ostatnie
słowo praktycznie wyszeptała.
Byłam
trochę zdziwiona tą całą sytuacja, ale się zgodziłam.
Założyłam
delikatnie serduszko na szyję i od razu poczułam się jakoś
lepiej. Jakby ktoś nade mną czuwał. Tata -wyszeptałam do siebie.
Ale to inne słowo wyszło z moich ust.
-Bartek...
-mówiłaś
coś? -zapytała mama.
-nie,
nie... nic.
***************
Całą
drogę do domu trzymałam serduszko w dłoni. Jakoś za pomocą tego
małego kawałka złota poczułam się bezpieczniej. Jakby ktoś za
jego pośrednictwem nade mną czuwał. Zachowałam się jakbym
zwariowała, ale chyba naprawdę zwariowałam. Chciało mi się
śmiać. Ostatnio zbyt często wpadałam w taki stan. Czyli było
możliwe, ze postradałam zmysły.
________________________
Kontakt:
e-mail: yasma@interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz