I love you, Meg

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 3


Rozdział 3


Usiadłam naprzeciwko nich i uśmiechnęłam się.
Spotkanie przebiegło dość szybko, więc mogłam wreszcie zjeść śniadanie. Choć trochę się bałam wychodzić z biura. Sama myśl, że mogłabym się natknąć na Bartosza doprowadzała mnie do gorączki. Znowu by patrzał na mnie jakby była ostatnią osobą, którą by chciał widzieć.
Westchnęłam, ale przecież byłam taka głodna że prawie się już skręcałam. Wyszłam z gabinetu i chciałam poprosić Antylie, aby coś mi przyniosła, ale jej nie było.
Jeszcze trochę chwiały mi się nogi, więc szłam powoli do windy. W holu na dole zatrzymała mnie Antylia.
-gdzie idziesz?-zapytała
-coś zjeść -odparłam i wyminęłam ją
-Bartosz zabronił Ci wychodzić
-nie interesuje mnie to co on mówi. Kto tu jest szefem? -zapytałam ze złością. Od kiedy u mnie pracował, a będzie już ze sześć lat, ludzi słuchali się go jak Boga. Co Bartek powie tak musi być.
Byłam już przy wyjściu, gdy duża postać zastąpiła mi drogę. Nie musiałam się zastanawiać kto to, bo od razu było wiadomo. Chciałam go ominąć ale nie dało rady.
-gdzie się Pani wybiera?
-coś zjeść.
-oczywiście -odparł ale nie ruszył się z miejsca -czy ja nie mówiłem wyraźnie, że ma Pani się dziś nie ruszać nigdzie z biura?
-będę robić co będę chciała -odparłam i z nowy na niego natarłam.
Bartosz schylił się i przerzucił mnie przez bark, położył mi dłoń na pupie, a we mnie uderzył elektryczny impuls.
Musieliśmy odstawić niezłą szopkę. Teraz będą mieli z nas ubaw, przecież nie tylko my mamy tu biuro.
Westchnęłam, gdy dotarliśmy do mojego gabinetu. Bartosz jednak nie postawił mnie na ziemię. Wniósł mnie do środka i posadził na skraju biurka. Rozsunął mi kolana i ulokował się między nimi. Mnie za to zalała fala gorąca. Zrobiło mi się ciepło w miejscach o których już dawno zapomniałam. Przełknęłam głośno ślinę i wpatrywałam się w jego twarz.
-zostajesz tu -powiedział zduszonym głosem. Chyba na niego ta sytuacja też działała.
-nie będziesz mi mówił co mam robić -odparłam ze złością
-tak? -złapał za poły mojej sukienki i jednym szarpnięciem rozerwał ją aż do pasa -teraz nigdzie nie pójdziesz... -przerwał, gdy spojrzał w dół. Podążyłam za jego wzrokiem.
O Boże miałam przeźroczyste majtki!
Bartosz wyprostował się i poprawił krawat. Chyba zrobiło mu się gorąco. I bardzo dobrze.
-Powiedz mi teraz mój Panie jak ja pojadę na spotkanie z moją matką?
-Dla mnie możesz iść nawet nago -odparł przesuwając się w stronę drzwi.
-oczywiście -powiedziałam zesuwając się z biurka. Jedna z zapinek od pasa do pończoch puściła. Musiałam pewnie wyglądać cudownie. Jak po jakimś dzikim seksie.
-masz się stąd nie ruszać dopóki nie wrócę!
-chyba coś Ci się pomyliło!
Bartek spojrzał jeszcze raz na moje nogi i wyszedł. Ten człowiek ostatnio traktował wszystkich jak swoim poddanych. Jak powie tak powinno być. Spojrzałam na swoją sukienkę i myślałam, że się rozpłaczę. To była moja pierwsza sukienka, która kupiłam za pierwsze zarobione pieniądze w firmie. Miała dziesięć lat! Jeszcze dziś rano wyglądała jak nowa, a teraz? Będę musiała ją wyrzucić do śmieci. Powinnam mu teraz odciąć z pensji wartość sukienki.
Antylia przyniosła mi śniadanie, nie chciałam wstawać za biurka, aby nie zobaczyła co ten drań zrobił z moją sukienką. Skinęłam ręką aby postawiła wszystko na biurku i popatrzałam na nią niepewnie.
Bartosz zjawił się dziesięć minut przed zamknięciem. Był rozczochrany i zaczerwieniony. Spojrzałam na niego pytająco, ale on nawet nie otworzył ust, aby cokolwiek powiedzieć.
Wzięłam głęboki wdech i włożyłam żakiet. Spojrzałam w dół i jęknęłam. Mój żakiecik nie miał szans zasłonić rozerwanej sukienki. Mój wzrok padł na Bartosza, myślałam że powyrywam mu wszystkie włosy z głowy, bo jak ja niby mam teraz wyjść z biura?
Jego wzrok obejrzał mnie dokładnie i westchnął. Jego twarz zmieniła wreszcie wyraz. Eureka! Miałam ochotę zacząć skakać, tańczyć i śpiewać, ale to raczej nie było na miejscu.
Bartosz zdjął marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona i zapiął dokładnie. Uwięził mi w ten sposób ręce.
-oj dziękuję Ci bardzo -odparłam
-jeszcze by się przydała taśma i życie by stało się piękniejsze.
-po co taśma?

-żeby Cię zakleić -odparł i rozpiął marynarkę. Moją pierwsza myślą było jakie to jest uczucie być rozbieraną przez niego. Poczułam, że się czerwienię -przepraszam, za wszystko -wymamrotał -mam zły dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz