Rozdział 3
Usiadłam naprzeciwko nich i
uśmiechnęłam się.
Spotkanie przebiegło dość szybko,
więc mogłam wreszcie zjeść śniadanie. Choć trochę się bałam
wychodzić z biura. Sama myśl, że mogłabym się natknąć na
Bartosza doprowadzała mnie do gorączki. Znowu by patrzał na mnie
jakby była ostatnią osobą, którą by chciał widzieć.
Westchnęłam, ale przecież byłam
taka głodna że prawie się już skręcałam. Wyszłam z gabinetu i
chciałam poprosić Antylie, aby coś mi przyniosła, ale jej nie
było.
Jeszcze trochę chwiały mi się nogi,
więc szłam powoli do windy. W holu na dole zatrzymała mnie
Antylia.
-gdzie idziesz?-zapytała
-coś zjeść -odparłam i wyminęłam
ją
-Bartosz zabronił Ci wychodzić
-nie interesuje mnie to co on mówi.
Kto tu jest szefem? -zapytałam ze złością. Od kiedy u mnie
pracował, a będzie już ze sześć lat, ludzi słuchali się go jak
Boga. Co Bartek powie tak musi być.
Byłam już przy wyjściu, gdy duża
postać zastąpiła mi drogę. Nie musiałam się zastanawiać kto
to, bo od razu było wiadomo. Chciałam go ominąć ale nie dało
rady.
-gdzie się Pani wybiera?
-coś zjeść.
-oczywiście -odparł ale nie ruszył
się z miejsca -czy ja nie mówiłem wyraźnie, że ma Pani się dziś
nie ruszać nigdzie z biura?
-będę robić co będę chciała
-odparłam i z nowy na niego natarłam.
Bartosz schylił się i przerzucił
mnie przez bark, położył mi dłoń na pupie, a we mnie uderzył
elektryczny impuls.
Musieliśmy odstawić niezłą szopkę.
Teraz będą mieli z nas ubaw, przecież nie tylko my mamy tu biuro.
Westchnęłam, gdy dotarliśmy do
mojego gabinetu. Bartosz jednak nie postawił mnie na ziemię. Wniósł
mnie do środka i posadził na skraju biurka. Rozsunął mi kolana i
ulokował się między nimi. Mnie za to zalała fala gorąca. Zrobiło
mi się ciepło w miejscach o których już dawno zapomniałam.
Przełknęłam głośno ślinę i wpatrywałam się w jego twarz.
-zostajesz tu -powiedział zduszonym
głosem. Chyba na niego ta sytuacja też działała.
-nie będziesz mi mówił co mam robić
-odparłam ze złością
-tak? -złapał za poły mojej sukienki
i jednym szarpnięciem rozerwał ją aż do pasa -teraz nigdzie nie
pójdziesz... -przerwał, gdy spojrzał w dół. Podążyłam za jego
wzrokiem.
O Boże miałam przeźroczyste majtki!
Bartosz wyprostował się i poprawił
krawat. Chyba zrobiło mu się gorąco. I bardzo dobrze.
-Powiedz mi teraz mój Panie jak ja
pojadę na spotkanie z moją matką?
-Dla mnie możesz iść nawet nago
-odparł przesuwając się w stronę drzwi.
-oczywiście -powiedziałam zesuwając
się z biurka. Jedna z zapinek od pasa do pończoch puściła.
Musiałam pewnie wyglądać cudownie. Jak po jakimś dzikim seksie.
-masz się stąd nie ruszać dopóki
nie wrócę!
-chyba coś Ci się pomyliło!
Bartek spojrzał jeszcze raz na moje
nogi i wyszedł. Ten człowiek ostatnio traktował wszystkich jak
swoim poddanych. Jak powie tak powinno być. Spojrzałam na swoją
sukienkę i myślałam, że się rozpłaczę. To była moja pierwsza
sukienka, która kupiłam za pierwsze zarobione pieniądze w firmie.
Miała dziesięć lat! Jeszcze dziś rano wyglądała jak nowa, a
teraz? Będę musiała ją wyrzucić do śmieci. Powinnam mu teraz
odciąć z pensji wartość sukienki.
Antylia przyniosła mi śniadanie, nie
chciałam wstawać za biurka, aby nie zobaczyła co ten drań zrobił
z moją sukienką. Skinęłam ręką aby postawiła wszystko na
biurku i popatrzałam na nią niepewnie.
Bartosz zjawił się dziesięć minut
przed zamknięciem. Był rozczochrany i zaczerwieniony. Spojrzałam
na niego pytająco, ale on nawet nie otworzył ust, aby cokolwiek
powiedzieć.
Wzięłam głęboki wdech i włożyłam
żakiet. Spojrzałam w dół i jęknęłam. Mój żakiecik nie miał
szans zasłonić rozerwanej sukienki. Mój wzrok padł na Bartosza,
myślałam że powyrywam mu wszystkie włosy z głowy, bo jak ja niby
mam teraz wyjść z biura?
Jego wzrok obejrzał mnie dokładnie i
westchnął. Jego twarz zmieniła wreszcie wyraz. Eureka! Miałam
ochotę zacząć skakać, tańczyć i śpiewać, ale to raczej nie
było na miejscu.
Bartosz zdjął marynarkę i zarzucił
mi ją na ramiona i zapiął dokładnie. Uwięził mi w ten sposób
ręce.
-oj
dziękuję Ci bardzo -odparłam
-jeszcze
by się przydała taśma i życie by stało się piękniejsze.
-po
co taśma?
-żeby
Cię zakleić -odparł i rozpiął marynarkę. Moją pierwsza myślą
było jakie to jest uczucie być rozbieraną przez niego. Poczułam,
że się czerwienię -przepraszam, za wszystko -wymamrotał -mam zły
dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz