To był najgorszy czas w moim życiu.
To był najdłuższy tydzień w moim życiu. Każda minuta
przyprawiała mnie o mdłości. Moje życie tak po prostu się
skończyło. Byłem tak po prostu martwym ciałem. Niby
funkcjonowałem, ale tak naprawdę byłem martwy.
Zrobiłem się chyba nawet odporny na
płeć przeciwną. Nawet ekspedientka w sklepie z odkrytym biustem
mnie nudziła.
Siedziałem na kanapie przed
przebieralnią i czekałem, aż moja nowa podopieczna wybierze
sukienkę na bal. Co chwile pokazywała mi się w innej kiecce.
Miałem wrażenie, że mnie podrywa.
Godzinę później o mało nie usnąłem.
Ta dziewucha potrafiła zanudzić na śmierć każdego.
Podszedłem do przebieralni.
-skończyłaś? -zapytałem
Odpowiedział mi głuchy dźwięk.
Potarłem czoło i otworzyłem przebieralnie.
Zobaczyłem tam to czego się
spodziewałem, czyli nic. Popchnąłem drzwi i wszedłem do środka.
W ścianie naprzeciwko były ukryte drzwi.
Ta smarkula nawet nie pomyślała, że
odnalezienie jej będzie dla mnie łatwe tak jak otwarcie piwa. Meg
robiła mi takie niespodzianki, więc nauczyłem się szybko jak
postępować w takich sytuacjach.
*
15 minut potem byłem już pod
kawiarnią, gdzie umówiła się z koleżanką. Wszedłem do środka.
Dziewczyna jeszcze mnie nie zobaczyły. Podszedłem do tej
dziewczynki i położyłem jej dłoń na ramieniu
-koniec zakupów, dziecino -rzuciłem
-ale jak? -zapytała zdziwiona
-wychodzimy -pomogłem jej wstać z
miejsca. Rzuciłem pieniądze na stolik i wyszedłem ciągnąc ją za
sobą.
-nie ze mną takie numery -syknąłem
wpychając ją do auta.
Na szczęście droga nie była długa i
nie musiałem patrzeć na tego rozpieszczonego bachora. Byłem jej
ochroniarzem tylko dla tego, że musiałem się czymś się zająć.
Musiałem zająć czymś myśli.
*
Wszedłem do kuchni. Nalałem sobie
szklankę wody i wtedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się.
Jakiś nieznany numer dzwonił na mój prywatny numer.
Jednak odebrałem.
-tak? -zapytałem
-Bartek -usłyszałem jej szept.
Zacięło mnie. Mój oddech przyśpieszył, a świat zawirował.
Musiałem się przytrzymać bałtu szafki.
-Meg -wyszeptałem. Chyba sam nie
wierzyłem, że to może być ona.
-możesz przyjechać? -zapytała
-Meg, ja... -nie dała mi odpowiedzieć.
Usłyszałem dźwięk zakończenia połączenia.
Uderzyłem telefonem o stół.
Zagotowałem się. Nie mogłem do niej jechać, byłem w pracy. Nie
odzywała się tyle czasu. Uderzyłem głową o ścianę.
-idioto, przecież ona straciła pamięć
-powiedziałem sam do siebie.
Ale po jaką cholerę do mnie dzwoniła?
I wtedy przypomniał mi się jej głos.
Głos mojej Meg.
Zadzwoniłem do Simon.
-Lou -szepnęła -jednak się
namyśliłeś
-zbieraj się -syknąłem -praca czeka
-co?
-pilnujesz dziś małej Kedey.
-rzuciłem i rozłączyłem się. Ta kobieta coraz bardziej działa
mi na nerwy. Chciałem, aby wreszcie zajęła się swoją pracą a
nie podrywaniem mnie.
*
Do domu Alicji, dotarłem szybciej niż
powinienem. Myślę, że złamałem wszystkie możliwe zasady. Jednak
Meg była warta wszystkiego. Ona była najważniejsza.
Drzwi otworzyła mi Alicja. Wyglądała
na przejętą.
-powiem jej, że przyszedłeś.
Oczywiście nie miałem zamiaru czekać,
aż mi pozwoli wejść. Ruszyłem od razu za nią.
Weszliśmy do dużego pokoju. Nigdzie
nie było Meg.
Alicja podeszłą do białych drzwi i w
nie zapukała.
-Meg
-tak mamo? -usłyszałem jej zagłuszony
głos.
-masz gościa
-zaraz wyjdę -odparła.
Nie miałem zamiaru czekać.
-Meg -szepnąłem
-Bartek -usłyszałem jej westchnienie.
-wzywała mnie jaśnie pani -rzuciłem
próbując zażartować, ale tak naprawdę wszystko mnie zżerało od
środka. Od kiedy ją usłyszałem moje życie zaczęło mieć sens.
Moje ciało ożyło.
-ja...
-Meg, nie będziemy rozmawiać przez
drzwi -rzuciłem.
Pogrzebałem przy zamku i otworzyłem
te cholerne dzielące nas drzwi.
Stanąłem w drzwiach. Zamurowało
mnie. Ne widziałem jej tyle czasu. Serce o mało nie wyrwało mi się
z piersi.
Nagle podbiegła do mnie i rzuciła się
w moje ramiona. Automatycznie przyciągnąłem ją do siebie. Tak
bardzo mi jej brakowało. Jej zapach...
-jak jak za tobą tęskniłam
-wyszeptała w moją pierś. Zacisnąłem ramiona jeszcze mocniej.
-Meg...
-kocham cię -jej słowa były jak
lekarstwo na moją zranione serce
-Meg -wyszeptałem i schowałem swoją
twarz w zagłębienie jej szyi.
-dziękuję -szepnęła. Nie wiedziałem
za co mi dziękuję, ale mnie to nie obchodziło.
-kocham Cie, Meg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz