5 lat później
To miało być rutynowe zadanie, które
nie miało trwać dłużej niż rok.
Minęło już 5 lat, więc co ja tu
robię?!
Przetarłem czoło. To było chyba
najgłupsze pytanie jakie mogłem sobie zadać.
Spojrzałem na leżącą na łóżku
szpitalnym Meg.
No co ja robię?
Czekam, aż moja najukochańsza się
wreszcie obudzi.
-Meg -szepnąłem -obudź się proszę.
„-jej nadajnik z telefonu nie
odpowiada
-pewnie się zepsuł -krzyknąłem
-zbieraj ludzi!”
„Meg nie zostawiaj mnie!”
Zacisnąłem mocno pięści. Myślałem,
że zaraz zwariuję!
Przecież to nie mogło się tak
skończyć. Przecież przed nami jeszcze długie życie. Nikt nie
mógł mi jej teraz odebrać!
„spojrzałem w tylne lusterko i
zobaczyłem, że usnęła. Wyglądała tak słodko kiedy spała. Nie
chciałem jej budzić, więc wziąłem ją delikatnie w ramiona.
Przytuliła mnie do siebie. Poczułem się jak w niebie. Miałem przy
sobie kobietę, którą kochałem.
Wszedłem z nią w ramionach do jej
sypialni. Położyłem na satynowej pościeli. Uśmiech wyszedł mi
na usta, oddałbym wszystko za to, żeby tak było codziennie.
Zdjąłem z jej stóp buty i postawiłem
obok łóżka. Rozpiąłem jej marynarkę i ją zdjąłem.
Chciałem ją tak zostawić, ale nie
potrafiłem. Chciałem ją zobaczyć w całej okazałości.
Ściągnąłem jej koszulę i zamarłem. Jej ciało było naznaczone
wieloma bliznami. Upadłem przed nią na kolana. Miałem ochotę
płakać, jego ukochana tak cierpiała...”
potrząsnąłem głową. Musiałem
odrzucić te wszystkie złe wspomnienia. Podszedłem do jej łóżka
i ukląkłem.
Wpadałem w jakąś czarną dziurę.
Nie mogłem sobie nawet wyobrazić jakby to było jakby ona teraz
umarła. Moje życie nie miałoby sensu, wolałabym umrzeć.
-Boże, proszę nie pozwól jej umrzeć
-szepnąłem trzymając ją za rękę -nie pozwól. Nawet jeśli nie
mamy być przez to razem, to nie pozwól jej umrzeć.
-Bartek -usłyszałem głos Alicji. Nie
miałem ochoty się odwracać. -idź do domu -poczułem jej dłoń na
ramieniu.
Jak miałem iść do domu? Jak miałem
ją zostawić?
-a jak się obudzi?
-zawiadomię cię.
-nie, zostaję. -mruknąłem
Wstałem z kolan i usiadłem w rogu
pokoju. Nie chciałem wychodzić, ale też nie chciałem
przeszkadzać, matce Meg.
Nawet nie wiem kiedy usnąłem. Ale sen
mi się podobał, nie chciałem się z niego budzić.
Coś kazało mi się obudzić. Jakiś
głos z wewnątrz mnie krzyczał, abym się obudził.
Otworzyłem gwałtownie oczy i
zobaczyłem ją. Wpatrywała się we mnie. Pierwszą moją myślą
było to, że to jeszcze sen.
-O Boże, Meg -szepnąłem i szybko
zerwałem się z fotela. Chciałem do niej podbiec, ucałować.
-kim pan jest? -jej pytanie wbiło mnie
w podłogę. Na początku myślałem, że się przesłyszałem.
-kim pan jest? -gdy powtórzyła
pytanie, myślałem że żartuje. Miałem ochotę się roześmiać,
ale wtedy napotkałem jej zdezorientowany wzrok.
Ona mnie naprawdę nie pamiętała.
Upadłem na kolana. To nie mogło być prawdą.
-to nie może być prawda -wyszeptałem
-nic panu nie jest? -zapytał mnie
dobrze mi znany głos.
Bolało mnie serce. Czułem jak rozrywa
mi je od środka.
-Meg, kochanie! -do pokoju wbiegła
Alicja.
To był najgorszy dzień w moim życiu.
Zapragnąłem umrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz