Byłem tak zmęczony, miałem ochotę
umrzeć!
Po wyjściu z komisariatu nawet nie
opłacało mi się kłaść. Wziąłem tylko prysznic i nałożyłem
czyste ciuchy.
Stew obiecał mi, że pójdzie
popilnować Meg w czasie rannego biegania. Miałem ochotę za to
całować go po stopach.
Po wejściu do apartamentu Meg,
ogarnęło mnie znużenie. Położyłem się na ławce, która
znalazła się dziwnym trapem tuż pod drzwiami mojego gabinetu.
-na pięć minut -mruknąłem do siebie
i zamknąłem oczy. Mimo, że ławka była niewygodna moje oczy się
zamknęły i odpłynąłem.
Obudziło mnie mocne uderzenie w wyniku
czego wylądowałem na ziemi. Otworzyłem oczy i spojrzałem na góry.
Nade mną stała Meg. Wpatrywała się we mnie z irytacją.
W tym momencie tak cholernie ją
kochałem.
-czego? -zapytałem podnosząc się
-wychodzimy -odparła uśmiechając
się.
-gdzie?
-do Zoo
Miałem ochotę się roześmiać. To
była najgłupsza rzecz jaką usłyszałem od początku dnia, a nie
powiem usłyszałem dziś dużo bajek.
-żartujesz -mruknąłem i stanąłem
przed nią. Dzieliły nas milimetry, nasze nosy praktycznie się
stykały. Czułem jej oddech na swoich ustach. Miałem ochotę
nachylić się jeszcze kawałek i złączyć nasze usta.
-nie -rzuciła i odeszła -szybko
Wziąłem marynarkę z ławki i
ruszyłem za swoją królową. Byłem tak podniecony, że każdy ruch
wywoływał cichy jęk. Nawet nie wiem jakim cudem wsiadłem za
kierownicę.
*
Czułem się jak małe dziecko.
Zwiedzanie Zoo, nie było z moich wymarzonych wycieczek. Chyba
wolałbym pozwiedzać cmentarz.
Byłem tak zagłębiony w swoich
myślach, że nie zauważyłem kiedy Meg się oddaliła. Omiotłem
wzrokiem cały teren w około siebie. Nigdzie jej nie było. Jakby
nie fakt, że często znajdowałem się w takiej sytuacji, pewnie
zacząłbym panikować.
Wziąłem kilka głębszych oddechów i
ruszyłem przed siebie.
Obszedłem chyba z trzy razy cały
teren Zoo dookoła. Wtedy zaczęła ogarniać mnie panika.
Cholera! Jeśli Nathan zechciał ją
dopaść, to zapewne już nie żyła.
Przechodziłem obok jednego z barów,
kiedy usłyszałem jej śmiech. Siedział obok jakiegoś kolesia.
Ogarnęła mnie złość. Jeśli mógłbym ją zabić, to
zapewniam... nawet bym się nie zawahał.
Podszedłem do dobrze bawiącej się
dziewczyny i zmierzyłem ją wzrokiem. Koleś, który siedział obok
mnie spojrzał na mnie z przerażeniem. O tak bój się! Zabiję
ciebie też!
-o jesteś już -Meg posłała mi
uroczy uśmieszek
-słuchaj, idiotko -syknąłem łapiąc
ją za rękę
Facet obok wstał automatycznie.
Zmierzyłem go wzrokiem. Jeśli miał choć trochę oleju w głowie,
nie będzie wchodził ze mną w złe interakcje.
-Bartek -szepnęła Meg
-idziemy -rzuciłem i zacząłem ją
ciągnąć za sobą.
-Waldek... widzimy się później
-krzyknęła do faceta z którym siedziała.
-nie widzisz się z nikim -uśmiechnąłem
się do niej.
*
to chyba była najdłuższa podróż w
moim życiu. Meg patrzała na mnie ciągle zła. Ale co ja miałem
zrobić? Byłem tak na nią zły.
-przepraszam -rzuciłem, otwierając
jej drzwi od auta.
-nie trudź się -mruknęła.
Weszła szybko do windy i za nim do
niej dobiegłem, metalowe drzwi się zasunęły. Mogłem zatrzymać
windę, ale chciałem dać jej trochę wolności.
Wjechałem na górę windą ekspresową.
Za nim drzwi windy, którą jechała Mego otworzyły się, ja stałem
przed nimi.
Była wręczy nie zadowolona, kiedy
mnie ujrzała.
*
przez okrągły tydzień miałem
spokój. Meg dziwnie, była grzeczna. Słuchała wszystkiego co do
niej mówiłem. Zastanawiał mnie tylko fakt, gdzie jest haczyk w tym
wszystkim.
Daga, także nie robiła żadnych
wybryków i wszystko szło ku dobremu. Na moje szczęście, przyjęli
ją do ośrodka leczenia uzależnień. Wszystko szło ku dobremu,
przynajmniej tak mi się wydawało.
-idziemy na zakupy -uśmiechnęła się
Meg.
Jeśli bym powiedział, że jestem
zadowolony to bym skłamał.
-idziemy -odparłem
Meg wybrała dość maleńki sklepik.
-Meg, dawno cię nie widzieliśmy
-krzyknęła ekspedientka jak tylko przekroczyliśmy próg sklepu.
-Jana -Meg uściskała starszą
kobietę.
-przystojniaku -kobieta uśmiechnęła
się do mnie -usiądź tu
Usiadłem na białej kanapie na wprost
przebieralni. Meg przymierzała chyba tysiące sukienek. Jedne więcej
zakrywały, inne mniej. Po pół godzinie miałem dość. Meg miała
właśnie przymierzać bardzo kusą sukienkę. Podszedłem do
przebieralni i jakby nic odsłoniłem kotarę. Nie obchodziło mnie
to, czy będzie stała tam naga czy jak. Jednak zdziwiło mnie to co
tam zobaczyłem, a raczej tego co nie zobaczyłem. Ona po prostu się
rozpłynęła.
Przejrzałem wszystkie przebieralnie i
zagotowałem się. Nie wiem jakim cudem się ulotniła, ale tym razem
pożałuje, że zrobiła mi coś takiego.
Sprawdziłem wszystkie nagrania z kamer
i przesłuchałem taksówkarza, który ją wiózł. Zajęło mi to
niecałą godzinę.
Królowa siedział w kawiarni z
Antylią. Piły kawę jakby nigdy nic.
Podszedłem do ich stolika i uderzyłem
w niego dłońmi.
-zdałeś -Meg obdarowała mnie
uśmiechem -poprzedni ochroniarz nie mógł mnie znaleźć.
-przegięłaś -rzuciłem -ty też
-wskazałem na Antylię
-ja? -zapytała -Meg, nie powiedziałaś
mu?!
Wyprowadziłem z kawiarni moją
towarzyszkę. Wrzuciłem ja do auta i zatrzasnąłem drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz