I love you, Meg

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 8


Na spotkanie z Benem spóźniłem się 15 minut. Musiałem znaleźć Dagę, która uciekła. Jednak schowała się tak, że nie mogłem jej odnaleźć. Pozostało mi tylko czekać, aż postanowi wrócić do domu.
Miałem uczucie jakby wszystkie kobiety na świecie się na mnie uparły.
-stary, co tak długo? -zapytał Ben
-nie pytaj -odparłem i klepnąłem obok niego na krzesło.
-ciężki dzień? -zapytał.
Wzruszyłem ramionami. Wziąłem jego szklankę i opróżniłem ją w sekundę. Dawno nie piłem piwa.
-ej, ej... -zawołał Ben -poczekaj aż coś ci pokażę.
Ben ruchem dłoni przywołał kelnerkę i zamówił dwa kufle piwa.
-tak więc... -zacząłem
Ben położył na stoliku czerwoną teczkę i przysunął ją w moją stronę. Po jego minie mogłem odgadnąć to, że jest w niej coś co może mi się nie spodobać.
Na wierzchu leżały papiery, które otrzymałem od Stewa. To mnie nie interesowało, bardziej byłem ciekawy papierów, które leżały pod spodem.
Serce zaczęło mi walić, gdy zobaczyłem raport z oględzin miejsca zdarzenia.
-co to jest? -zapytałem
-twoja pracodawczyni została zgwałcona i prawie zabita -odparł
Spojrzałem na niego jakbym nie rozumiał jego słów.
Nie wierzyłem w to co mówił. Przecież kobietę, którą dziś rano poznałem, w ogóle nie przypominała ofiar gwałtu. Takim kobietą ciężko jest zawierać bliskie kontakty z facetami, a Mego pokazała mi gdzie moje miejsce.
Szybko zacząłem przeglądać resztę.
Oględziny, obdukcja, raport prokuratora. Wszystko to pokazywało, że to co przed chwilą usłyszałem to prawda.
-złapali ich... -zapytałem
-go
-złapali go -poprawiłem się
-tak, siedzi
-kto to jest?
-nie wiem, czy chcesz to wiedzieć -odparł Ben.
-nie to, że nie chcę. Ja muszę!
Ben przetarł dłońmi twarz.
Coś było nie tak. Spojrzał na mnie i napił się piwa.
-Nathan Vevrond -wymruczał i podał mi kolejną teczkę.
Poczułem jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Przecież to nie mogła być prawda!
-żartujesz sobie, prawda? -zapytałem
-otwórz
Z drżącymi dłońmi otworzyłem teczkę. To co tam zobaczyłem poraziło mnie.
-stary też nie wierzyłem -Ben poklepał mnie po ramieniu.
-ale jak...
-nie wiem, bracie... nie wiem -wyjąkał
-przecież tyle lat, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
-Lou...
-ty miałeś być policjantem, ja detektywem, a on prokuratorem...
-widzisz, że życie się zmieniło
-zabiję sukinkota -uderzyłem ręką o stół -umów mnie z nim na widzenie.
-Lou...
-nie wybaczę mu tego -szepnąłem
-zrozum...
-nie mogę mu wiecznie wybaczać!
*
Położyłem obie teczki na biurku w gabinecie. Jeszcze nie mogłem dojść do siebie po tym co usłyszałem od Bena.
Nie mogłem pojąc jak to się stało, że mój najlepszy przyjaciel zmienił się w takiego potwora.
Uderzyłem pięścią o biurko. Usiadłem na podłodze i oparłem się plecami o biurko.
Usłyszałem otwierające się drzwi wyjściowe. To było naprawdę dziwne. To musiała być daga.
Wyszedłem z gabinetu i wpadłem na nią.
-gdzie byłaś? -zapytałem łapiąc ją za ramiona.
-tam gdzie ciebie nie było
-gdzie byłaś, pytałem się -wycedziłem przez zęby
Czy to było dziwne, że kobieta, która kiedyś wywoływała we mnie czułość, teraz budzi we mnie wstręt?
-a co cię to obchodzi? -zapytała próbując się wyrwać.
-obchodzi. Jesteś na moim utrzymaniu...
-oj, tatusiek się znalazł -krzyknęła
-gdzie byłaś? -zapytałem przez zęby
-pieprz się...
-chętnie -odparłem z uśmiechem
-sukinkot -rzuciła
Zacisnąłem dłonie na jej nadgarstkach. Byłe zły. Zaczęła mnie coraz bardziej denerwować. Modliłem się, aby ten tydzień szybko minął. Chciałbym aby ją już zabrali.
-posłuchaj... -zacząłem
-to ty słuchaj, cioto! -krzyknęła -jesteś najgorszym facetem na świecie i wiesz co? -zapytała -wolę się pieprzyć z Billem niż z tobą -roześmiała mi się w twarz.
Zacisnąłem mocniej dłonie. Nie mogłem dać się sprowokować. Ona tylko na to liczyła.
-bardzo się cieszę, że to on załapie od ciebie jakieś świństwo, a nie ja -odparłem i zaciągnąłem ją do jej pokoju. Odetchnąłem, gdy drzwi zatrzasnęły się za nią.
Wróciłem do gabinetu i złapałem za butelkę whisky. Nie piłem alkoholu, ale ostatnie sytuacje mnie do tego zmuszały. Musiałem się napić i to konkretnie.

Wygrzebałem spod sterty swoich rzeczy paczkę papierosów. Musiałem też zapalić.

************
Ben

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz