Rozdział 1
Biegnę, muszę biec. Jakieś pięć
minut temu, moje mięśnie dały znać, że są już na granicy
wytrzymałości. Jest duża możliwość, że zaraz upadnę ale
biegnę dalej. Nie mogę przestać biec, gdy nie biegnę to za dużo
myślę, a nie mogę myśleć.
Zaczynam liczyć. To mi pomaga,
przynajmniej nie myślę o moim ciele, które odmawia mi powoli
posłuszeństwa. Jeden, mijam kawiarnię... dwa, mijam bibliotekę...
trzy, cztery, pięć... sześć, mijam park... siedem, osiem,
dziewięć... dziesięć, zatrzymuję się. Nie dam już rady, muszę
usiąść. Rozglądam się dookoła i stwierdzam, że nie mogę sobie
pozwolić na omdlenie na jakimś pustkowiu. Przysiadam na krawędzi
chodnika i czuję jak trzęsie mi się całe ciało. Przed oczami mam
czarne mroczki. Ostatnimi siłami próbuję i uszczypnąć, aby
zapobiec zemdleniu. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem doprowadziłam
się do takiego stanu. Ale to były te ciężki dni, które dopadają
mnie raz na jakiś czas. Wzdycham, jestem ciekawa jak wrócę do
domu. Próbuję się podnieść. Upadam.
-niech to gęś... -mamroczę i
przeklinam się w duchu -jestem głupia... gdzie ja teraz znajdę
telefon.
Spoglądam na zegarek i mam ochotę
umrzeć. Za godzinę mam spotkanie, a jest mało prawdopodobne, że
dotrę w pół godziny do domu. Wstaję i powoli wlekę się w stronę
mieszkania. Mam nadzieję, że gdzieś po drodze znajdę jakiś
telefon.
Docieram do kawiarni, którą mijałam.
Jest pusta, ale czuć alkohol. Mam ochotę stąd uciec, ale muszę
zadzwonić. Schylam głowę i zatykam nos. Podchodzę do lady, ale
nikogo nie ma.
-halo!! -przez usta do moich płuc
dociera to wstrętne powietrze. Zaczynam kaszleć, chyba zaraz
zwymiotuję. Nagle skądś pojawia się młody chłopak i patrzy na
mnie pytająco.
-przepraszam mogę skorzystać z
telefonu? -chłopak skinięciem głowy pokazuje mi wiszący w rogu
automat. Otwieram szeroko oczy, nie wiedziałam że jeszcze takie
rzeczy istnieją.
Podchodzę powoli do automatu i
wzdycham, nikt miły nie zostawił ani grosika. Pozostało mi więc
zadzwonić do Bartka.
Łączę się z informacja...
-Informacja... słucham -odzywa się
kobiecy głos
-witam, chciałaby zamówić rozmowę
na koszt odbiorcy -mamroczę
-proszę podać numer telefonu i swoje
dane
-889659213, proszę powiedzieć, że
dzwoni Meg
-proszę chwilę poczekać
Modlę się, żeby odebrał. Dziś
przecież miał wolne, a mną miał się zająć Stew.
Mam wrażenie, że zaraz dyspozytorka
odezwie się, że niestety nikt nie odbiera. Nagle słyszę
piknięcie.
-gdzie Ty do cholery jesteś? -słyszę
twardy męski głos
-Bartosz? -zapytałam niepewnie. Chyba
nie pomyliłam numerów.
-tak to ja, gdzie jest Pani? -zapytał
już łagodniej -szukamy Pani już od dobrej godziny
-jestem w kawiarni „pod groszem” na
Tuwima -nagle słyszę jak przeklina
-już jadę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz