Wstając z łóżka wiedziałem, że
coś się świeci. Czułem się cały spięty.
Nawet dobrze nie zdążyłem się
ubrać, a mój telefon zadzwonił
-Tomlinson
-Anna Vendrel z ośrodka odwykowego św.
Andrzeja. Rozmawiam z Bartoszem Tomlinson?
-tak, słucham
-chcę poinformować, że pańska
narzeczona uciekła z ośrodka -powiedziała
zagotowałem się. Miałem ochotę coś
rozwalić. Jakim cudem mogła uciec z tak ściśle pilnowanego
ośrodka?!
-jak to uciekła? -zapytałem
-ukradła klucz, zawiadomiliśmy już
policję.
-policję?! -zapytałem zdziwiony -jak
to policję?
-pańska narzeczona była pod wpływem
silnych środków. Proszę przyjechać, a dowie się pan więcej.
Uderzyłem telefonem o blat szafki.
Wszystkiego bym się spodziewał, ale nie tego. Coraz bardziej
żałowałem, że nie wróciłem do wojska. To była jakaś paranoja!
-jak cię znajdę to cię zabiję
-rzuciłem do zdjęcia które stało na komodzie.
Przebrałem się i zeszedłem na dół.
Dziś zamiast biegać musiałem wybrać się do ośrodka.
-Bartek -usłyszałem głos mamy
-tak mamo
-coś się stało? -zapytała, bacznie
mi się przyglądała.
-Daga uciekła -szepnąłem
zrezygnowany
-jak uciekła? -zapytała
-jadę się właśnie dowiedzieć
-odparłem.
Wziąłem kluczę z skrzynki na klucze.
Odwróciłem się jeszcze w drzwiach.
-jakby tu się zjawiła, toją zamknij
nawet w szafie
-dobrze -odparła cicho.
Wsiadłem do auta i mocno zacisnąłem
dłonie na kierownicy po chwili jednak zacząłem walić o nią
pięściami. Coraz bardziej zaczynał ogarniać mnie gniew. Dlaczego
nic nie układało się jak powinno?
Dojechałem do ośrodka. Przy wejściu
czekała mnie niespodzianka.
-Daga -powiedziałem. Dziewczyna
podniosła na mnie wzrok. Wyglądała okropnie.
-Panie Tomlinson -odwróciłem się w
stronę skąd dochodził głos.
-doktorze -odparłem
-proszę do mojego gabinetu
-powiedział.
Posłałem Dadze gniewne spojrzenie.
Dziewczyna zaczęła się śmiać mi w twarz. Nie mogłem da się
sprowokować.
-zaraz wracam -rzuciłem i ruszyłem za
lekarzem.
Wszedłem do małego pomieszczenia.
Nie, to nie było małe pomieszczenie, po prostu szafy odbierały mu
powierzchni.
-proszę usiąść -wskazał mi
miejsce.
-coś się stało.
-pańska narzeczona uciekła z ośrodka.
Pobiła jedna z pielęgniarek i ukradła klucze -tłumaczył
-o Boże -wyrwało mi się.
-wezwaliśmy policję, ale tylko
dlatego, aby ją znaleźć.
Wypuściłem powietrze z ust. Już
myślałem, że będę musiał świecić oczami przed policją. Nie
lubiłem tego.
-pańska narzeczona była pod wpływem
silnych środków.
-słucham?!
-Pani Cloney, od paru dni miała napady
lęku. Psychiatra przepisał jej jakieś środki.
Potarłem czoło dłonią. Nie
wiedziałem co mam powiedzieć. Nawet przez myśl mi nie przeszło,
że będą tu ja szpikować jakimiś środkami. Przecież ona była
narkomanką!!!!
-uprzedzę pana pytanie. To nie przez
te środki. Pielęgniarkę, którą pobiła, miała również dostęp
do leków.
-no pięknie. I co teraz? -zapytałem
-nie możemy jej tu zatrzymać -odparł
-co ja mam teraz z nią zrobić?
-zapytałem
-o to nich pan się nie martwi.
Zgłosiłem panią Cloney do ośrodka o wysokim rygorze. Przyjmą ją
w przyszłym tygodniu.
-dziękuję -wyszeptałem.
Jechaliśmy do domu w milczeniu. Nie
miałem nawet ochoty na nią patrzeć, a co dopiero rozmawiać.
Powonieniem ją wysadzić byle gdzie i
kazać się wynosić z mojego życia, ale przecież nie powinienem
się poddawać.
W domu czekała na nas moja mama. Była
bardzo zdenerwowana. Martwiła się tym wszystkim.
-gdzie ty byłaś? -zapytała
podjeżdżając do Dagi.
-tam gdzie was nie było -odparła i
lekko się zatoczyła.
-nic nie powiesz? -zapytała mama
patrząc na mnie.
-nie mam jej nic do powiedzenia, mamo
-odparłem
-to na pewno -odparła Daga ze śmiechem
-mam takiego cipowatego faceta.
Spojrzałem na nią.
-tak, jesteś beznadziejny!!!
O jeżu!!! jak ja tej Dagi nie lubię! Wredna suka! 😠 ale za to rozdział fajny 😀
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podobało :D
UsuńCiężko mi jest stworzyć postać Dagi, ale mam nadzieję, że jakoś dobrze wyjdzie D:
Na pewno wyjdzie :D
UsuńMyślę jednak, że przy postaci Pani X, Daga wypadnie jak aniołek :)
Usuń